poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Schizofreniczka z Montpellier - Akt II Scena I

AKT II

SCENA I

Na środku pokoju stoi łóżko szpitalne, na którym śpi Cecylia. W kącie jarzy się stara przedwojenna lampa. Do pomieszczenia wchodzi doktor.

Doktor

Witam panno Cecylio.
Rumieniec zdradza iż lepiej się czuje panienka.
Czy prawdą to?

Cecylia

W zupełności.
Jednak w boku mnie uciska.
Czy to aby naturalne?

Doktor

Oczywiście moja droga.
Jeszcze kilka dni panienka leżeć musi.
A potem do domu może wrócić.

Cecylia
                                   Ze strachem w głosie.

Do domu?

Doktor
                                   Uśmiechając się przyjaźnie.

No tak. Do domu.
Przepraszam ale muszę iść.
Praca wzywa.
Zaraz przybędzie pielęgniarka,
Przyniesie panience lekarstwa,
Zmieni kroplówkę.
Do zobaczenia.

Cecylia

Do widzenia doktorze.

                                   Rozmyślając nad tym co stało się ubiegłego dnia.

Matka moja sztyletem mnie godziła…
Niesłychane!
Jam ciekawa, cóż się z nią powzięło.
Czy ją w areszt wzięto?
                                  
                                   Do pokoju wchodzi starsza kobieta o krwistoczerwonych ustach.
Kobieta
                                   Tonem przypominających skrzypienie drzwi.

Witam.
Przyszłam dać panience lekarstwa.
Czy doktor był i uprzedził?

Cecylia

Oczywiście, pofatygował się.

Pielęgniarka

Widzę tutaj ranę kłutą.
Cóż się przytrafiło?

Cecylia

Pchnięta sztyletem.

Pielęgniarka

Któż to panienkę tak urządził?
Czy nie aby jaki przestępca?
A może… Panienka sama?

Cecylia

Matka.
Jam jeszcze nie taka głupia.

Pielęgniarka

A cóż jej się w głowie przestawiło?
Czy zmysły ona postradała?

Cecylia

W tym duża możliwość.
Ale jam sama nie pewna,
Bowiem wszystko jest niewykluczone
W matki mojej zachowaniu.
Ona zmienna jakoby pogoda.
Raz słoneczna, raz burzliwa.
Ale nigdy nie prawdziwa.

Pielęgniarka

Może trzeba jej doktora?
Bowiem jeśli to choroba,
Szybko doktor znajdzie i wyleczy.



Cecylia

To podłoże ma psychiczne.
Jej szpitala chłód potrzebny,
Ale dla tych co pomieszało zmysły im.

Pielęgniarka

Kilka ulic dalej takowy się znajduje.
Może zechce panienka tam pójść?

Cecylia

Kiedyś, nie teraz.
Nazbyt wyczerpane ciało moje.
Ale jakże ja się odwdzięczę za tę pomoc?

Pielęgniarka

Szczęściem promieniejąc.
Bo życie przed panienką osobliwe,
Pełne przygód i zagadek.

Cecylia
Uśmiechając się szeroko do starszej pielęgniarki, która prawdopodobnie radość mogła czerpać jedynie z cudzych uśmiechów.

Prawdą to jest, lecz nie w każdym aspekcie.
Me życie cierpieniem przepełnione,
Bólem wszelakim zdobyte.

Pielęgniarka

Jakiż ból może panienka czuć
W swym jakże młodocianym tchnieniu?
Wiosen kilka przeżywszy.

Cecylia
                                   Ze zgryzotą.

Dane mi były diabelskie historyje.
Począwszy od poczęcia mego,
Które w całej swej istocie owocem
Stało się, piekielnego pożądania.

Pielęgniarka
                                   Podchodząc do okna i wpuszczając do pomieszczenia rześkie powietrze.

Głupoty panience w głowie.
Matka bardzo przejęta krzywdą była.
Gdy oczy panienko miałaś pomknięte.
Mimo to, czyn jej pogardy godny.
Nikt przy tym spierać się nie waży.

Cecylia
                                   Spoglądając przez okno i obserwując płynące po powietrznym oceanie chmury.

Nigdym się nie spodziewała jej dziwadeł.
Lecz sztyletem własną córę przebić?!
Toż to śmiercionośne ostrze było.
Jej medyki[1] trzeba spisać!
Do chorych na psychikę zamknąć!
Unicestwić jako kundla, który śmierć roznosi…

Pielęgniarka

Proszę nie zapomnieć faktu iż to matka.
Do tego matka panienki!
Cóż by było gdyby ona zmarła?

                                   Cisza.

Pielęgniarka
                                   Rzucając na podłogę tacę z lekarstwami.

Nie wierzę iż to obojętne jest panience!
Nie mi wmawiać takie dyrdymały!
Jeśli jednak, panienka omotana siłą nieczystą!
Żegnam panienkę i oby w piekle sczezła dusza twoja!

Cecylia
                                   Do siebie.

Cóż się dzieje ze społeczeństwem…
Każdy myśli, że szatan wszechobecny,
Że omota każdego kto bo Boga się nie modli,
Że zajmuje najwyższą półkę w ludzkim stanie istnienia,
Że w każdym jest jego cząstka…



[1] Tutaj lekarstwa.



sobota, 10 sierpnia 2013

Autobiografia złego chłopca II cz.2

Zapadła cisza. Maciek wpatrywał się w lustro i nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa. Twarz, którą widział w lustrze znał aż za dobrze. Wiedział ile złego mu wyrządziła. Wiedział, że jej właściciel słono zapłacił za czyny, których się dopuścił. Tylko jeden Maciek wiedział dlaczego zamarła na zawsze, nie mogąc nigdy więcej wyrazić żadnych uczuć.

sobota, 3 sierpnia 2013

Tatry

Wróciłem, choć najchętniej zostałbym w naszej "Szarotce", w naszej utopi, w naszych Tatrach. Tak naprawdę to tylko kilka dni, ale te kilka dni zostawiło w pamięci tyle pozytywnej energii, emocji między nami i miłości jak nic jeszcze dotąd. Jednak trzeba wrócić do rzeczywistości, która jest zwykła, szara. Pocieszające jest to, że tą rzeczywistość wypełniasz Ty. Kocham Cię nad życie A.P.