AKT II
SCENA I
Na środku pokoju stoi łóżko szpitalne, na
którym śpi Cecylia. W kącie jarzy się stara przedwojenna lampa. Do pomieszczenia
wchodzi doktor.
Doktor
Witam panno Cecylio.
Rumieniec zdradza iż lepiej się czuje panienka.
Czy prawdą to?
Cecylia
W zupełności.
Jednak w boku mnie uciska.
Czy to aby naturalne?
Doktor
Oczywiście moja droga.
Jeszcze kilka dni panienka leżeć musi.
A potem do domu może wrócić.
Cecylia
Ze strachem w głosie.
Do domu?
Doktor
Uśmiechając się przyjaźnie.
No tak. Do domu.
Przepraszam ale muszę iść.
Praca wzywa.
Zaraz przybędzie pielęgniarka,
Przyniesie panience lekarstwa,
Zmieni kroplówkę.
Do zobaczenia.
Cecylia
Do widzenia doktorze.
Rozmyślając
nad tym co stało się ubiegłego dnia.
Matka moja sztyletem mnie godziła…
Niesłychane!
Jam ciekawa, cóż się z nią powzięło.
Czy ją w areszt wzięto?
Do pokoju wchodzi starsza kobieta o
krwistoczerwonych ustach.
Kobieta
Tonem przypominających skrzypienie drzwi.
Witam.
Przyszłam dać panience lekarstwa.
Czy doktor był i uprzedził?
Cecylia
Oczywiście, pofatygował się.
Pielęgniarka
Widzę tutaj ranę kłutą.
Cóż się przytrafiło?
Cecylia
Pchnięta sztyletem.
Pielęgniarka
Któż to panienkę tak urządził?
Czy nie aby jaki przestępca?
A może… Panienka sama?
Cecylia
Matka.
Jam jeszcze nie taka głupia.
Pielęgniarka
A cóż jej się w głowie przestawiło?
Czy zmysły ona postradała?
Cecylia
W tym duża możliwość.
Ale jam sama nie pewna,
Bowiem wszystko jest niewykluczone
W matki mojej zachowaniu.
Ona zmienna jakoby pogoda.
Raz słoneczna, raz burzliwa.
Ale nigdy nie prawdziwa.
Pielęgniarka
Może trzeba jej doktora?
Bowiem jeśli to choroba,
Szybko doktor znajdzie i wyleczy.
Cecylia
To podłoże ma psychiczne.
Jej szpitala chłód potrzebny,
Ale dla tych co pomieszało zmysły im.
Pielęgniarka
Kilka ulic dalej takowy się znajduje.
Może zechce panienka tam pójść?
Cecylia
Kiedyś, nie teraz.
Nazbyt wyczerpane ciało moje.
Ale jakże ja się odwdzięczę za tę pomoc?
Pielęgniarka
Szczęściem promieniejąc.
Bo życie przed panienką osobliwe,
Pełne przygód i zagadek.
Cecylia
Uśmiechając się szeroko do starszej
pielęgniarki, która prawdopodobnie radość mogła czerpać jedynie z cudzych
uśmiechów.
Prawdą to jest, lecz nie w każdym aspekcie.
Me życie cierpieniem przepełnione,
Bólem wszelakim zdobyte.
Pielęgniarka
Jakiż ból może panienka czuć
W swym jakże młodocianym tchnieniu?
Wiosen kilka przeżywszy.
Cecylia
Ze zgryzotą.
Dane mi były diabelskie historyje.
Począwszy od poczęcia mego,
Które w całej swej istocie owocem
Stało się, piekielnego pożądania.
Pielęgniarka
Podchodząc do okna i wpuszczając do
pomieszczenia rześkie powietrze.
Głupoty panience w głowie.
Matka bardzo przejęta krzywdą była.
Gdy oczy panienko miałaś pomknięte.
Mimo to, czyn jej pogardy godny.
Nikt przy tym spierać się nie waży.
Cecylia
Spoglądając przez okno i obserwując płynące
po powietrznym oceanie chmury.
Nigdym się nie spodziewała jej dziwadeł.
Lecz sztyletem własną córę przebić?!
Toż to śmiercionośne ostrze było.
Jej medyki[1] trzeba
spisać!
Do chorych na psychikę zamknąć!
Unicestwić jako kundla, który śmierć roznosi…
Pielęgniarka
Proszę nie zapomnieć faktu iż to matka.
Do tego matka panienki!
Cóż by było gdyby ona zmarła?
Cisza.
Pielęgniarka
Rzucając na podłogę tacę z lekarstwami.
Nie wierzę iż to obojętne jest panience!
Nie mi wmawiać takie dyrdymały!
Jeśli jednak, panienka omotana siłą nieczystą!
Żegnam panienkę i oby w piekle sczezła dusza twoja!
Cecylia
Do siebie.
Cóż się dzieje ze społeczeństwem…
Każdy myśli, że szatan wszechobecny,
Że omota każdego kto bo Boga się nie modli,
Że zajmuje najwyższą półkę w ludzkim stanie istnienia,
Że w każdym jest jego cząstka…