jeszcze niema
ma
brak końca
z dłoni atrament
spływa po
palcu
tworzy
sztuczną
ścieżkę
żywego spojrzenia
penetrującego
twoje
oczy
widzisz swoją
śmierć
– urwany strumień
czarnego
tuszu
puszczasz
wszystkie dźwięki
mimo
uszu
brak słów
kropka
kreska
rzucasz „kurwą”
gdzieś
o
ścianę
rozbita spada
na
parkiet
odwracasz
się
a
ona
uśmiecha
się
szyderczo
pisząc
w
powietrzu
twoje
imię