SCENA II
Cecylia wchodzi do salonu. Usiadłszy na
czerwonej sofie dostrzega diabła, który siedzi na parapecie otwartego okna.
Cecylia
Znów twa nieśmiertelna natura w nasze progi wita.
Czyś ty mą zarazą?
Czyś ty ziemi skazą?
Diabeł
Jam jest ten, który przychodzi
Dać wam szczęścia krocie.
Cecylia
Nie ma konieczności.
Usuń się w cień przedziwna zjawo.
Boś ty żalu wielką studnią,
Której głębie nieskończone
Chłoną marność duszy dzikiej.
Diabeł
Zmieniając ton na bardziej poważny.
Czyś ty rozum postradała?
Czy wiesz ile traci twa istota?
Cecylia
Spoglądając Diabłu prosto w oczy.
Wiem, iż zaraz duszę mogę stracić.
Boś ty padołu ziemskiego przekleństwem.
Wobec tego odejdź.
Nie proszę, lecz żądam!
Diabeł
Teraz ty nie myślisz mądrze,
Na dniach zmienisz słowo twoje.
Gdy już moment ten nastąpi zjawi się ma postać.
Donc au revoire.[1]
Diabeł znika a za oknem rozpętuje się burza. Cecylia poczyna rozmyślać
o propozycji Diabła.
Cecylia
Cóż on myśli sobie?
Diabeł chce przekupić mnie.
I ja mam się na to godzić? Nigdy!
Ale Matka ma pomieszania zmysłów doznała…
Więc może przyjdzie mi na zgodę przystać?
Ach! To takie osobliwe.
Bóg mi świadkiem, iż szatana wygnać pragnę!
Jednakże jego swoboda mnie urzeka.
Cóż on mi da?
Czy szmaragdów potok?
Czy zamek marmurowy?
Niesłychana ma zaduma!
Bom ja głupia jak stos siana,
Ma świadomość wyczerpana.
Nie wiem co czynić!
Matki ciepło, serce. Niech pomoże!
Po chwili rozlega się pukanie do drzwi. Do pokoju wbiega mężczyzna
ubrany w czarny frak trzymający bukiet herbacianych róż.
Mężczyzna
Cecylio ma miłości!
Przyjm ode mnie kwiatów naręcze,
Boś ty pięknem swym mój wzbudziła podziw.
Och! Najdroższa…
Cecylia
Zagubiona pośród setek myśli.
Jakubie, złudne twe uczucie.
Me serce innemu poddane.
Jakub
Któż tym szczęściem obdarzony?
Cecylia
Jego imię pod ciemną gwiazdą skryte,
Dusza jego krwawo splamiona.
Ale… Kocham go.
Jakub
Czy twe zdanie sensu zmienić nie chce?
Cecylia
Nie chce.
Jakub
Opuszczając wzrok i upadając na kolana.
Przecie tyś mi dała korzeń nadziei…
Dlaczego robisz sercu memu krzywdę?
Pozwól dać sobie czasu.
Cecylia
Ze złością w oczach.
Nie Jakubie.
Twe uczucie błędnie utrwalone,
Jako perzowe zielsko pośród łanu owsa.
Wybacz, ale ty musisz odejść.
Odwraca wzrok od mężczyzny.
Jakub
Ze łzami w oczach przepełnionymi rozpaczą.
Dla miłości wszystkom oddał…
Poświęcił życia segment.
Czy twe słowo ostateczne?
Cecylia
Ostateczne.
Jakub
Żegnaj więc miłości…
Podnosi się, odgarnia włosy i rzuciwszy ostatnie głębokie spojrzenie
dziewczynie wychodzi.
Cecylia
Cóż to? Czy Jakuba miłość opętała?
Czym go w namiętności wnyki zaplątała?
Jego młody zapał tak rozkoszny,
Niczym pierwszy zapach wiosny.
Wiele uczyć się on musi świata.
Bo go skonsumuje otchłań prawdy,
Której nie tak świadom jak ja, doświadczyć może.
Dziesiątki refleksji znów przed oczy me wzlatują.
Co uczynić? Czego musnąć?
Pożądania do szatana czy miłości od Jakuba?
Jednak mój wybór w tym ważniejszy niż sam fakt.
Który szczęście zapewni mi na lata całe?
To nadzwyczaj zagmatwane.
Jeszcze bardziej niż matki mej choroba.
A gdzież ona się podziała?
Czy znów diabeł ją odwiedził?
Spojrzawszy w stronę drzwi woła.
Matko!
Następuje chwila ciszy.
Matko! Czy jesteś tam?
Cecylia wychodzi do drugiego pokoju. Słychać przeraźliwy krzyk. Po
chwili Cecylia wraca. Za nią na czworakach do pokoju podąża Emilia.
Emilia
Ty… To ty mą miłość przegoniłaś…
Ty ją wyrzuciłaś z mego domu.
Obracając wolno głowę i podchodząc coraz bliżej do córki.
Tyś mą torturą od lat wielu…
Czymże sobie ja zasłużyłam taką katorgę?
Dlaczego tak szybko Gustaw odszedł do grobu?
Nie zasłużył by być ojcem,
Ale w prawdzie nie nacieszył się tym długo…
Cecylia
Co się stało z ojcem mym?
Emilia
Zjadłam go.
Cecylia
Przechodząc za sofę.
Bredzisz!
Emilia
Nie…
Ja wiem.
Cecylia
Przestraszona.
Cóż ty wiesz matko, jeśli
Nazwać jeszcze tak cię mogę?
Dziś gorzej z tobą aniżeli wczoraj.
Jam powinna wezwać doktora!
A może lepszym byłby ksiądz ze święconą wodą.
Emilia
Tyś pogrążona w afekcie do mej miłości.
Nie wiesz nawet jak wiele lat czekałam,
Na namiętność naszych ciał, żar jego oczu.
A tu ty jakoby mnie uprzedzasz!
Zabierasz cenny czas, który traci swój sens
W każdym elemencie mej egzystencjalności.
Czym cię odmienił on?
Czy obiecał ci złota potok?
Cecylia
Nie matko.
Rozkochał mnie w sobie do czerwoności
Jako żelazo prawie topniejące.
Opisać to jam nie w stanie.
Wybacz, iż me serce powziął
Lecz tyś jedyną jego ukochaną.
Emilia
Skąd ta pewność w głosie twoim?
Cecylia
Komu jedna w sercu zmiesza,
Temu ona ukochana.
Emilia
Wstając z podłogi i podchodząc do okna, za
którym kłębiły się ciemne chmury.
Twe słowa kłamią.
Ich nieszczerość jest dobitna,
Twa okrutność tak ambitna?
Po cóż? Czyż jeszcze ci mało?
Tyle lat garnęłaś się do mych pieniędzy.
Może przyszedł czas byś odwdzięczyła się?
Cecylia
Jak?
Emilia
Zostawiając mą miłość w spokoju.
Cecylia
Jakże? Skoro nie potrafi serce moje?
Emilia
Nie moja już w tym głowa.
Nagle w oknie
pojawia się diabeł.
Diabeł
Widzę, iż zmieniłaś sens swych słów Cecylio.
Cecylia
Nie.
Diabeł
A więc kłamałaś?
Cecylia
Nie mówiłam prawdy,
Serce mi nie pozwoliło.
Ale przecie rzekłeś.
Diabeł
Słowa dotrzymam.
Emilia
Miłości!
Cóż chcesz czynić?
Tyś mnie przecie wybrał!
Diabeł
Córkę twoją.
Cecylio muszę odejść na dni kilka.
Lecz wrócę.
Znika.
Emilia
Zapłacisz mi za to wyrodna córo!
Wychodzi do
innego pokoju. Po chwili wraca trzymając w dłoni czarny sztylet.
Cecylia
Matko!
Cóż ty chcesz począć?
Czy ty myślisz o mej śmierci?
Emilia
Każdą godziną odkąd mą miłość uwiodłaś.
Musisz karę przyjąć,
Zadośćuczynienie wtedy spełnisz.
Cecylia
Odsuwając się
jak najdalej od Emilii.
Tyś do cna oszalała kobieto!
Emilia
Podążając
wolnym krokiem za córką.
Nie jam oszalała, lecz tyś.
Cecylia
Opierając się
o ścianę i dostrzegając brak możliwości ucieczki.
Matko, proszę cię…
Oszczędź mnie.
Emilia
Rzucając się
na Cecylię ze sztyletem wyciągniętym do przodu.
Nie dziś!
Cecylia
Próbując
odskoczyć i czując wbijany w bok sztylet.
Matko…
Emilia
Patrząc na ciało
córki leżące pośród krwi.
Com ja uczyniła…
Wybiegłszy z
domu.
Doktora! Doktora!
Cecylia
Widząc
zanikający pokój.
Boże mój, czemuś mnie opuścił…
Pojawia się
Anioł.
Anioł
Spoglądając
na omdlałe ciało Cecylii.
To nie Pan ciebie opuścił,
Lecz tyś się z szatanem zbratała.
Jednak miłosierny jest Bóg,
Bo tyś jeszcze nie zasłużyła na śmierć.
Po
wygłoszeniu słów posłaniec Boga znika.